Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rośnie zainteresowanie hodowlą koni

Treść

Minęły już czasy, gdy koń był niezastąpionym pomocnikiem rolnika. Dzisiaj jego rolę przejęły maszyny, ale okazuje się, że rośnie zainteresowanie wykorzystywaniem tych zwierząt do uprawy ziemi. Będzie też zapewne rosnąć pogłowie koni w prywatnych i państwowych stadninach hodujących zwierzęta w celach sportowych i rekreacyjnych.

Przed wojną w Polsce hodowano 4 mln koni, które wówczas były używane nie tylko w gospodarstwach rolnych, lecz także służyły jako podstawowy środek transportu w mieście i wojsku. Jednak po wojnie pogłowie koni spadło, ale jeszcze w latach 60. sięgało ponad 2,5 mln. Potem koni ubywało, a rolnicy zaczęli kupować traktory, w mieście zaś konie zostały wyparte przez samochody dostawcze i ciężarowe. Jednak i w latach 80. oraz na początku 90. widok rolnika uprawiającego pole przy pomocy konia nie był czymś wyjątkowym, zwłaszcza w Polsce centralnej i wschodniej. Ostatnio ciągniki wyparły te zwierzęta niemal całkowicie, a ich pogłowie spadło, jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, do 320 tys. sztuk. Trend ten jednak zaczyna się powoli odwracać.

Szansa w ekologii
Szansą dla poczciwych siwków okazuje się rolnictwo ekologiczne, które zaczyna się u nas dość dynamicznie rozwijać. Niektórzy rolnicy postawili świadomie na taką produkcję, gdyż może ona dać im wyższe dochody. Ale trzeba spełnić szereg wymogów, aby otrzymać certyfikat produkcji ekologicznej żywności. Jednym z nich jest powrót do tradycyjnych metod uprawy ziemi, a więc bez nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin. Zdobycie certyfikatu może także ułatwić wykorzystanie w gospodarstwie koni zamiast ciągników.
I część rolników już się na to decyduje. Zdaniem specjalistów, nie powinni tego żałować. Bo koń wcale nie musi spowodować, że praca będzie cięższa i mniej wydajna.
- Nie patrzmy na tę sprawę przez pryzmat starych filmów, gdzie widać rolników ciężko pracujących przy orce czy koszeniu zboża. Teraz produkowane są maszyny, do których zaprzęga się konie, ale praca jest dużo lżejsza i o wiele wydajniejsza niż jeszcze kilkanaście lat temu - mówi Zbigniew Kruszewski, właściciel firmy handlującej maszynami rolniczymi. - Oczywiście, koń jest najbardziej przydatny w niedużych gospodarstwach, ale takich jest przecież w Polsce jeszcze sporo. Poza tym przecież koń i tak nie zastąpi np. kombajnu zbożowego - dodaje.
Nie brakuje nawet opinii, że utrzymanie konia w kilkuhektarowym gospodarstwie jest dużo tańsze od ciągnika, który kosztuje nawet 100 tys. zł. Za te pieniądze można nie tylko kupić konia, ale i utrzymać go przez całe życie.
Zainteresowanie tymi zwierzętami rośnie, co widać choćby na różnych targach końskich. Jeszcze kilka lat temu sprzedawano tam przede wszystkim zwierzęta rzeźne i do rekreacji, teraz jednak jest coraz więcej chętnych do zakupu koni gospodarskich. I można się spodziewać, że ich cena będzie z tego powodu rosła.

Lubimy jazdę wierzchem
Dla koni nastały też dobre czasy z powodu mody na używanie tych zwierząt do celów rekreacyjnych i sportowych. W Polsce mamy 17 stadnin państwowych i 4 stada ogierów, które zajmują się hodowlą koni rasowych, w tym przede wszystkim arabskich. Jest też sporo koni pełnej krwi angielskiej czy też rasy wielkopolskiej, huculskiej i konie zimnokrwiste. Poza tym z roku na rok przybywa prywatnych stadnin, które już teraz hodują ponad 30 tys. zwierząt służących np. do prowadzenia lekcji jazdy konnej. Te ostatnie przeżywają oblężenie, gdyż choć sport jeździecki jest nadal elitarny (wysokie koszty wyposażenia jeźdźca i utrzymania konia, bo stajnie muszą być nowoczesne oraz odpowiednio urządzone), to jednak coraz więcej osób stać na jego uprawianie.
Perspektywy przed tym biznesem są więc dobre, a w dodatku rozwój jeździectwa oznacza powstanie tysięcy nowych miejsc pracy. Być może odrodzą się też takie zawody, jak rymarz, których kiedyś - gdy rolnicy kupowali masowo uprzęże końskie - były setki. Teraz zaś trudno kupić dobre siodło, bo rymarzy jest na rynku niewielu.

Będzie milion
Z różnych analiz wynika, że pogłowie koni będzie w Polsce systematycznie rosło. Można się spodziewać, że w perspektywie 20-30 lat osiągnie nawet milion sztuk. Zdecydowana większość koni będzie wtedy używana w rekreacji i sporcie, ale ich znaczna część ma też pracować przy uprawie ziemi. Już niedługo więc koń znowu stanie się normalnym elementem wiejskiego krajobrazu. A rolnik orzący ziemię przy jego pomocy przestanie być uważany za kogoś zacofanego. Wręcz przeciwnie, żywność z jego gospodarstwa będzie chętnie kupowana.
Co ciekawe, podobne trendy są obserwowane w wielu krajach europejskich i USA. Tam także namawia się rolników do powrotu do tradycyjnych metod uprawy ziemi. Można spotkać właścicieli gospodarstw, którzy do pracy używają nawet kilku koni.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-01-04

Autor: wa